sobota, 21 lutego 2015

MASELNICA

Maselnica jest rosyjskim świętem przejętym przez prawosławie, a mającym swe korzenie w religii pogańskiej. To ludowe święto było poświęcone słońcu i organizowano je na przełomie zimy/wiosny, kiedy to z niecierpliwością oczekiwano nadejścia cieplejszych dni i końca srogich mrozów. Obecnie kult słońca ustąpił miejsca przygotowaniu duchowemu do Wielkiego Postu. 


Maselnica to cały tydzień świętowania, gdzie każdy dzień to inna forma zabawy: 

  1. Poniedziałek – przygotowanie marzanny oraz śpiewanie okolicznościowych pieśni
  2. Wtorek – kuligi, bitwy na śnieżki, poszukiwanie przyszłej żony/przyszłego męża
  3. Środa – uczty oraz zwyczaj odwiedzania teściowych przez zięciów
  4. Czwartek – imprezy taneczne oraz zawody sportowe
  5. Piątek – spotkania rodzinne oraz dzień kiedy teściowe odwiedzają zięciów
  6. Sobota – panny młode zapraszają do siebie rodzinę przyszłego męża
  7. Niedziela – dzień w którym ludzie dążą do pojednania i wybaczenia sobie wszystkich win, jest to także dzień kiedy następuje uroczyste spalenie marzanny
(Źródło tutaj)

Tradycyjną potrawą dnia są bliny, czyli złociste naleśniki z dodatkami wedle fantazji i uznania. 

Maselnicę obchodziliśmy w Wanadzorze hucznie. Uniwersytet zorganizował pyszne święto, gdzie wszyscy śmiali się, radowali, śpiewali i tańczyli. Przygotowano ogromny poczęstunek dla studentów i kadry. 

Zadbano o słoneczny wystrój sal...


i dobrą zabawę.



Śmiałkowie brali udział w grach i zabawach. Nie straszna im była walka na poduszki skacząc na jednej nodze...


lub jedzenie blinów na czas.


Najmniejsi uczestnicy uwielbiali być w centrum uwagi.


Dużo wcześniej studenci przygotwali marzannę, której życie nie trwało zbyt długo...



bo została spalona...:((((




Ale i to nie popsuło nikomu humoru i stało się okazją do brawurowych skoków przez ognisko,





w których uczestniczył nawet rektor! 


A że zima przypomniała sobie o nas akurat wtedy, kiedy zaczęliśmy przygotowywać się do wiosny, to trzeba było znaleźć sposób na rozgrzanie zmarzniętych nóg. Najlepszym wyjściem okazały się niezawodne tańce!






Ale czymże byłoby nasze spotkanie bez muzyki na żywo!? Młode talenty jak zwykle w pogotowiu!



Gdy skończyły się pomysły, to i ślub sobie urządziliśmy.


Trzeba przyznać, że niektórzy byli zachwyceni...;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz